
Jeśli jesteś introwertykiem, to spędzanie mnóstwa czasu w mediach społecznościowych z setkami ludzi bywa trochę przytłaczające. Można jednak efektywnie korzystać z tych platform i z sukcesem budować w nich swoją markę, a jednocześnie dbać o swoje introwertyczne potrzeby.
My, introwertycy, mamy ograniczoną ilość „energii społecznej”, a media społecznościowe wykorzystują ją ekstremalnie szybko. Jeśli spędzamy pół dnia na Instagramie czy Facebooku, to niezależnie od tego, jak fantastycznych ludzi tam spotykamy, potrzebujemy potem trochę czasu dla siebie, aby zregenerować baterie. W samotności. Jednocześnie obserwujemy konkurencję, która jest online „non stop” i wpadamy w lekką panikę, że nie dotrzymamy jej kroku. Jak więc introwertyk może budować swoją markę w sieci, aby energia nie ulatywała z niego, jak powietrze z balonika?
Zacznij tu: Budowanie marki osobistej dla introwertyka, część 1
Znajdź swoją platformę
Kiedy przystępujesz do budowy swojej marki osobistej, zaczynasz myśleć o tych wszystkich mediach społecznościowych, w których powinieneś się pokazywać – Facebooku, Instagramie, LinkedIn, YouTube… i ogrom pracy może wydać się przerażający. Jak konkurować z tymi wszystkimi ekstrawertykami, którzy codziennie wrzucają tam dziesiątki filmów i zdjęć?
Po pierwsze pamiętaj, że nie musisz być wszędzie. Najlepiej zacznij od wyboru jednej platformy. Takiej, na której najlepiej się czujesz. Nie ma sensu łapać 10 srok za ogon i budować komunikacji „po łebkach”. Bo doba ma tylko 24 godziny, a Ty ograniczoną ilość społecznej energii. Skup się na jednym kanale, a dopiero po jakimś czasie zacznij podejmować małe kroki, aby pojawiać się w kolejnych – ale tylko wtedy, gdy będzie mieć to sens dla Twojego biznesu, a nie dlatego, że inni też tam są.
Ucisz swojego wewnętrznego Smerfa Marudę
„Czy kogoś zainteresuje ten post?”, „Czy algorytm nie zepchnie go gdzieś, gdzie nikt go nie zobaczy?”, „Co ktoś sobie o tym pomyśli?” – Mnóstwo osób zadaje sobie milion takich pytań, zanim wciśnie „Publikuj”. Introwertycy mają to do siebie, że często przesadnie wszystko analizują. Zanim opublikują post, zastanowią się 100 razy, czy kogoś to zainteresuje, czy ktoś negatywnie tego nie skomentuje i czy ogóle jest sens to wrzucać na Instagram lub Facebook.
Zadaj więc sobie trzy pytania:
- Jaka jest najgorsza rzecz, jaka może się zdarzyć, jeśli to opublikujesz?
- Jaka jest najlepsza rzecz, która może się zdarzyć, jeśli to opublikujesz?
- Jaka jest najbardziej prawdopodobna rzecz, która może się zdarzyć, jeśli to opublikujesz?
Najlepsza rzecz zwykle przewyższa tę najgorszą i najbardziej prawdopodobną. A to, co jest najbardziej prawdopodobne, zazwyczaj nie okazuje się wcale takie złe.
A jeśli chcesz się upewnić, że Twój pomysł na post rzeczywiście jest warty publikacji, możesz poddać go prostemu testowi – jeżeli na któreś z tych pytań odpowiesz „TAK”, po prostu publikuj. 😊
- Czy ten post może komuś pomoc? Nawet kilku osobom?
- Czy ta treść jest zabawna i wywołuje uśmiech?
- Czy ten post jest inspirujący, ciekawy dla Ciebie?
Rób swoje. Nie analizuj każdego posta godzinami. Jeśli czytasz go pięćdziesiąty raz i rozkładasz każde zdanie na części pierwsze, pamiętaj, że „zrobione” zawsze jest lepsze niż „idealne”.
I na koniec pamiętaj, że nawet jeśli post nie okaże się sukcesem, to jedna kiepska treść nie oznacza, że całe konto takie jest. Strzepnij niewidzialny pył z ramion i ruszaj dalej.
Twoje markowe alter ego
Niestety marki osobistej nie da się budować bez pokazywania SIEBIE i zupełnie od tego nie uciekniesz. Prawda jest taka, że gdy ludzie widzą Twoją twarz, łatwiej im wejść z Tobą w relację, poczuć z Tobą jakiś związek. – Ale myśl o osobistych zdjęciach, postach i historiach w mediach społecznościowych może sprawić, że introwertyk ma ochotę schować się do szafy. Jak to zmienić? Niestety wymaga to trochę czasu i poukładania sobie pewnych spraw w głowie. Dobrze jest spojrzeć na to, co robisz w sieci biznesowo, jak na swoje „drugie ja”.
Nie, nie chodzi o to, żebyś kreował się na kogoś, kim nie jesteś. Ludzie to bardzo złożone stwory – każdy z nas ma wielowymiarową osobowość. I ta biznesowa jest tylko jego częścią – właśnie ją pokazuj. Punktem wyjścia jest nadanie swojej marce „kształtu” – określenie swojej tożsamości, wartości, wyróżników, stylu komunikacji. Takich, które chcesz pokazać i z którymi będziesz czuć się dobrze. To właśnie Ty jako „Twoja marka” – to „drugie ja”. A resztę schowaj dla siebie. 😊 Wyjaśniając to bardziej obrazowo: Twoim firmowym wizerunkiem może być żakiet oraz styl boho, które bardzo lubisz – i to pokazuj. A dresy, w których też czujesz się dobrze i chodzisz w nich na spacery po pracy, zostaw za kulisami. 😊 To oczywiście odnosi się nie tylko do ciuchów. – Dzięki temu w działaniach w social media czy podczas sesji zdjęciowej łatwiej Ci będzie zakładać ten swój „firmowy płaszczyk”, stawać się swoją marką i trochę się dystansować.
Kamera – akcja?
Czy skoro powinieneś pokazywać się online, to czy musisz robić też live’y i występować w webinarach? Gdy widzisz, jak niektórzy pokazują się na nich pełni energii i robią to co tydzień, tak „bez wysiłku”, a do tego wrzucają 10 materiałów dziennie na Relacje na Instagramie, możesz zacząć myśleć: „To nigdy nie będę ja, nie ma opcji, żebym produkował tyle treści, występował na żywo i opowiadał o swoim życiu”. I wiesz co? To jest OK.
Rób to, w czym czujesz się dobrze. Jasne, przekraczanie swoich granic komfortu pomaga się rozwijać, ale publikowanie filmu, w którym po prostu gołym okiem widać, że ktoś strasznie się męczy, przyniesie odwrotny efekt niż promowanie Twojej marki.
Nie musisz publikować wideo na żywo. Możesz nagrać się wcześniej i pozwolić sobie na popełnianie dowolnych pomyłek, które potem „się wytnie”. Możesz też nagrywać filmy, na których nie widać Twojej twarzy. – Przykładowo, jeśli jest to jakiś tutorial dotyczący rękodzieła lub gotowania, możesz pokazywać wyłącznie swoje dłonie lub slajdy, do których nagrasz jedynie dźwięk.
Formułą nagrań, w której wielu introwertyków czuje się też trochę bardziej swobodnie, są wywiady. Tu ktoś inny nadaje „strukturę” całemu filmowi, a Ty możesz się skupić na odpowiadaniu na konkretne pytania. I zawsze możesz się do tego przygotować – prośba o wcześniejsze przesłanie pytań jest jak najbardziej normalna.
„Czy muszę pokazywać swoje śniadanie?”
Jak już wspomniałam w pierwszej części tego cyklu artykułów, nie musisz robić tego, co inni, a pokazywanie osobowości nie musi oznaczać pokazywania prywatności. Relacje na Facebooku czy Instagramie nie muszą sprowadzać się do zdjęć śniadania i filmu z tramwaju w drodze do pracy, jeśli wcale nie masz na to ochoty.
Dziel się tym, co Cię ciekawi / inspiruje lub może inspirować innych, ale co jednocześnie wydaje Ci się istotne z punktu widzenia tożsamości i wartości Twojej marki osobistej. Jeśli prowadzisz blog kulinarny, możesz pokazać swój posiłek podczas wizyty w restauracji lub koszyk pełen zakupów spożywczych do przygotowania nowego przepisu. Jeśli piszesz książki o psach, możesz dzielić się zdjęciami swojego pupila. A jeśli jesteś trenerem personalnym, możesz pokazać, jak trenujesz po godzinach pracy. Wybieraj to, co ma znaczenie dla Twojej marki i Twoich odbiorców.
W Relacjach na Instagramie możesz też pokazywać np. grafiki, interesujące dane czy cytaty pochodzące z Twoich postów na blogu. Poza tym wykorzystaj swoje umiejętności słuchania i empatię i zadawaj pytania poprzez ankiety. Pokaż zdjęcia zza kulis prac nad Twoim nowym projektem. Udostępnij coś ciekawego, co przykuło Twoją uwagę w relacjach innych użytkowników. Możliwości jest mnóstwo.
Wykorzystaj lekkość swojego pióra
Jeśli jesteś introwertykiem, prawdopodobnie lepiej wychodzi Ci pisanie niż mówienie. Wykorzystaj swoje pisarskie umiejętności, bo chwytliwe treści pod zdjęciami są równie ważne, co samo zdjęcie.
Opowiadaj historie. Znów – początkowo możesz chcieć się zakopać pod kocem na samą myśl o wynurzeniach na temat swojego życia, ale – jak już pisałam m.in. TU – historie działają na ludzi jak narkotyk. Powodują wytwarzanie w mózgach chemicznej zupy, która wpływa m.in. na zwiększanie przywiązania do opowiadającego czy bohatera historii. Nie musisz dzielić się całym swoim życiem osobistym. I nie zawsze muszą to być historie o Tobie. Wybieraj to, co możesz powiązać ze swoją marką.
Przykładowo, ja opowiedziałam ostatnio o rudym kolorze moich włosów, który w dzieciństwie był moim kompleksem, a z biegiem lat stał się atutem. Normalnie pomyślałabym: „Kogo będzie interesować moje ględzenie o kompleksach?”. I w życiu bym o tym nie opowiadała publicznie, gdyby nie to, że powiązałam to również z tym, czym się zajmuję, czyli komunikacją i marketingiem – a w tym przypadku: ze sposobami na szukanie swoich wyróżników na rynku. – Możesz uchylić kulisy, budując relacje z odbiorcami, a jednocześnie dawać im wartość.
Nie musisz być dla wszystkich
Liczba Twoich obserwujących nie musi sięgać milionów. W mediach społecznościowych najważniejsze nie są liczby, a LUDZIE. W końcu nazwa „społecznościowe” nie wzięła się znikąd.
Jak już wspomniałam w poprzednich artykule, introwertycy dążą do głębszych powiązań. Są w tym właściwie profesjonalistami. I to właśnie coś, czego obecnie szukają także konsumenci. Ponieważ jesteś introwertykiem, naprawdę łatwo ci pisać prosto z serca. Twoja introwertyczna wrażliwość sprawia, że jesteś w stanie tworzyć treści, z którymi Twoi odbiorcy mogą się utożsamiać. I to klucz do tego, aby zjednywać sobie ludzie. Nie musisz pisać tylko o sobie – oddaj głos swoim obserwującym i zadawaj im pytania.
A jeśli dopiero zaczynasz swoją przygodę z budowaniem marki w mediach społecznościowych, nie musisz od razu nawiązywać kontaktu z setkami osób. Na początek wybierz 3-5 profili, których posty zaczniesz komentować i z którymi poczujesz się bardziej swobodnie. A potem zacznij powolutku wypływać na szersze wody.
Zrób sobie wolne i działaj według harmonogramu
Nie musisz być obecny w mediach społecznościowych non stop. Pozwól sobie na dni wolne. Coraz częściej robią to nawet ekstrawertycy. 😉 Czasami trzeba po prostu przełączyć się na jeden dzień na tryb offline i naładować swoje introwertyczne baterie. To jest w porządku. Świat się nie zawali.
Postuj regularnie, ale pamiętaj, że nie musisz robić tego codziennie. Każdego dnia jesteśmy zalewani tysiącami treści, dlatego ważniejsza jest jakość, a nie ilość. Będziesz czuł się mniej przytłoczony i będziesz mieć więcej energii, aby „dopieścić” treści, które publikujesz online (co pomoże Ci też poradzić sobie z wewnętrznym krytykiem). – To zresztą proces, który mocniej opisuję w moim Przyborniku Contentowym.
Aby nie dać się wypaleniu, wyznacz sobie jakiś dzień w tygodniu lub miesiącu, aby za jednym zamachem przygotowywać kilka lub kilkanaście postów, a następnie ustaw ich publikację z wyprzedzeniem w narzędziu do planowania na Facebooku lub w innej aplikacji do tego przeznaczonej (np. Later czy Planoly). Dzięki temu wystarczy, że usiądziesz do tego raz na jakiś czas.
Działaj wtedy, kiedy czujesz, że masz do tego największą energię. Nie musisz odpisywać na wiadomości w tej samej minucie, w której przyszły. Na szczęście coraz więcej mówi się o tym, że bardzo ważne jest wyznaczanie granic, w jakich funkcjonujemy w „trybie biznesowym” i że nie możemy stawać się społecznościowymi niewolnikami, którzy nie rozstają się z telefonami na więcej niż 3 minuty. Dlatego ustal sobie, że codziennie robisz jedną lub dwie kilku- lub kilkunastominutowe sesje z mediami społecznościowymi, aby odpisać na komentarze oraz wiadomości, a także samemu zostawić kilka komentarzy pod ciekawymi postami innych użytkowników. (I tu znów pamiętaj – nie siedź nad tym godzinami, nie analizuj w nieskończoność każdego zdania, po prostu opublikuj kilka słów od siebie).
Podsumowując, nie ma powodu, dla którego jako introwertyk nie mógłbyś osiągnąć sukcesu ze swoją marką. – Wystarczy, że przestaniesz na siłę naśladować ekstrawertyczne formuły, których realizacja idzie Ci „jak krew z nosa”, a zamiast tego zaczniesz wykorzystywać swoje introwertyczne atuty.
Przypnij na Pintereście i zachowaj na później
